Pierwsza część: klik
Wrócił
do Krwawych Zjaw i dał im wszystkie pięć par anielskich skrzydeł.
Były zadowolone i z upiornymi uśmiechami odprawiły go, nie pytając
o to, skąd je wziął. Dobrze to wiedziały, tak dobrze jak on.
Jakby to one odarły pięcioro aniołów, widząc jak ich ciała
rozsypują się w proch.
Nie
mógł tego ścierpieć. Wrócił jednak do zamku, gdzie do ostatniej
chwili obawiał się zobaczyć puste łóżko i zrozumieć, że na
darmo zabił pięć czystych dusz. Jednak ku swojej ogromnej radości
była żywa i najprawdziwsza. Leżała w Białym Pokoju w czerwonej
sukni, które podkreślała rubinową barwę jej ust. Włosy
błyszczały jej karmelowym połyskiem, rozrzucone po poduszkach, jej
skóra odzyskała zdrowy rumieniec. Brązowe oczy były szeroko
otwarte; patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Usiadła z wyraźnym
wysiłkiem na łóżku, oddychając także z dużym trudem. To
wymagało od niej nie lada wysiłku.
–
Myślałam, że nie żyjesz – wyszeptała. – Les powiedział, że
poszedłeś… – nie mogła dokończyć, ale oboje wiedzieli, o co
jej chodzi. Nie zrozumiał tego uczucia, które ogarnęło go, gdy
dziewczyna wpadła mu w ramiona. To była najlepsza nagroda.
Później
ze skrępowaniem usiadła na łóżku. Widoczna była zmiana w jej
wyglądzie. Jej ciało bardzo wychudło przez ostatnie tygodnie, ale
teraz widać było, że mimo tego wyglądu wciąż była żywa. Cała,
żywa i niebawem też zdrowa…
Minęły
jednak miesiące zanim całkowicie wyzdrowiała. Leżała jeszcze
długo w łóżku w Białym Pokoju, który stał się jej pokojem.
Już nigdy nie wróciła do Upiornej Doliny i do Zamku Straceńców.
Tamto miejsce niegdyś źle na nią wypływało. Teraz też go nie
lubiła, przeżyła tam bowiem najgorsze chwile w życiu.
Niebawem
skończyła siedemnaście lat i z każdym dniem odzyskiwała siły.
Wkrótce była już zupełnie zdrowa. Gavin czuł się taki
szczęśliwy, mogąc na nią patrzeć, a jednocześnie budził się w
nim niepokój. Obdarcie jakiegokolwiek anioła ze skrzydeł jest
karane wiecznym potępieniem i służbą u diabła. Demony mimo, że
ponoć od niego pochodziły, trzymały się raczej z daleka od niego
i jego popleczników.
Gdy
kłopoty nadeszły, on odszedł, zabierając je ze sobą...
*
Minęły
cztery miesiące, potem osiem, a w końcu i kolejny rok. On się nie
starzał, ale ona tak. Była tylko człowiekiem, a teraz już
dziewiętnastoletnią kobietą. Od dwóch lat czekała na coś co
miało się nigdy nie zdarzyć i choć wiedziała, że czeka na nic,
wciąż liczyła dni i nie traciła nadziei, że On wróci... Nie
miała bowiem pojęcia o tym, jak słona była cena, którą Gavin
zapłacił za jej życie...
–
On już nie wróci, prawda? – zapytała pewnego dnia maga.
Pomagała
mu w porządkach w jego Magicznej rupieciarni – jak mówił o
zagraconym pokoiku z różnymi magicznymi przedmiotami, składnikami
na lecznicze eliksiry i mnóstwem innych niepotrzebnych rzeczy, które
kolekcjonował. – Niepotrzebnie czekam – rzekła z goryczą.
Zabiedzony
mag odłożył swoją robotę – magiczną robótkę ręczną – i
westchnął przeciągle. Zrozumiał, że przyszedł czas by
dowiedziała się o rzeczach, o których nie miała pojęcia.
Ostrożnie położył spracowaną, starczą dłoń na jej dłoni.
–
Nie trać nadziei, drogie dziecko – powiedział. – Bo to, jak się
kocha jest miarą własnych serc naszych i tylko my możemy tę miarę
zmienić. Nie kochasz go jednak jeszcze na tyle, by dowiedzieć się
jednej rzeczy, o której wszyscy boimy się, że się dowiesz
nieodpowiednio.
Sądzę
jednak, że minęło zbyt wiele czasu. Może dwa lata to dla niego
niewiele, jak również dla mnie innych, lecz ty czekać możesz
tylko do swojej śmierci. A nie sądzę by to uparte stworzenie jakim
jest Gavin, przełamał swoje uprzedzenie i sam postanowił ci
powiedzieć o tym, co odważył się dla ciebie zrobić. – Skinął
głową na zdziwione spojrzenie dziewczyny i kontynuował – Tak,
właśnie tak, moja droga. Może i wszyscy uważają, że on nie ma
serca, nic nie czuje, lecz każdy mógł się przekonać, że jest
zupełnie inaczej, gdy Katia podała ci eliksir, który nieomal cię
zabił... przepraszam... zabił. Nie patrz na mnie takimi oczami,
moje dziecko. Nie myślisz chyba, że evilsiana to taki lekki
specyfik?; bo jesteś w tej chwili w błędzie. Pomyśl więc teraz
nad tym, dlaczego prawie przez dziesięć miesięcy musiałem cię
leczyć. – W głowie dziewczyny pojawiły się obrazy z miesięcy,
które spędziła na połykaniu różnych obrzydlistw i dziwnych
mikstur, które miały ją przywrócić do pełnego zdrowia, choć
wiele razy po prostu odbierały jej apetyt. Mimo to poskutkowały...
– Jest to trucizna – mówił dalej stary mag – nieodwracalna,
najgorsza z najgorszych. W odpowiednim zastosowaniu może mieć
właściwości, które zapanują nad emocjami i umysłem, nie
zabijając.
Katia
jednak nie jest najbardziej wytrawną chemiczką i popełniła błąd
w tworzeniu swojego Eliksiru Uległości, który doprowadził do
wyniszczenia twojego organizmu, uśmiercając.
Nie,
nie przerywaj mi, wiem bowiem, co siedzi w twojej głowie i jakie
pytanie cię nurtuje. Dlaczego więc żyję?, zapytałabyś.
Odpowiedź jest prosta: miłość cię uratowała – jego miłość.
Nie
wyobrażał sobie życia, w którym nie brałabyś udziału i to go
złamało, gdy tylko orzekliśmy twoją śmierć. Był załamany i
gotowy na wszystko – w każdym znaczeniu tego słowa. Poszedł więc
na pewną śmierć i spotkał się z Krwawymi Zjawami. Hmm, a
odpowiadając na twoje kolejne pytanie – uśmiechnął się smutno
– jest to, że prośby do Krwawych Zjaw przynoszą tylko
zdesperowani i pewni swej ofiary. Krwawe te istoty – jak sama nazwa
mówi – żądają nieraz ofiary tak strasznej, że tylko szaleniec
lub zakochany głupi demon zgodziłby się na coś takiego. A
wiedzieć musisz, że są to oszustki i kłamczuchy. Omamiły go i
oszukały, mówiąc, że żyjesz, choć tak naprawdę same cię
ożywiły, a potem zażądały za swój stracony czas... – tu
zawiesił się dla lepszego efektu – pięciu par anielskich
skrzydeł.
Dochodząc
jednak do sedna, widzę bowiem, jak się niecierpliwisz, chodzi mi o
to, że zamordowanie dobrego anioła – tak, istnieje też ich zły
gatunek, zwany upadłymi – jest zbrodnią okropną, a owe Zjawy
zażądały ich par aż pięciu. Nie wiem, czy wyobrażasz sobie
ogrom konsekwencji po takim czynie? Ja sobie nie wyobrażałem, choć
aż do chwili Sądu nie miałem pojęcia o tym, co też zrobił.
Najwyższy
uznał Gavina winnym dokonanej zbrodni i... – zachlipał
rozpaczliwie, a łzy popłynęły po jego pomarszczonych, brudnych
policzkach – skazał na życie z tym czynem w najobrzydliwszym
cielsku, jakie dotąd widziałem; do dnia, gdy odnajdzie prawdziwą
miłość i przełamie więżący go czar, a także naprawi krzywdy,
których dokonał.
Krzyknęła
i przewróciła się na podłogę. Oddychała z trudem, a dodatkowy
ból sprawiała jej wiedza na ten temat. To piętno było okropne. I
ona musiała coś zrobić.
*
Minęły
kolejne tygodnie, zanim zrozumiała, z czym wiązało się to
wszystko, co się stało. To była jej wina. To przez nią piękny
demon stał się obrzydliwą szkaradą z sercem skutym lodem.
I tak
oto stała przed Dworem Siedmiu Lęków i zastanawiała się, czego
ona tu szukała. Czy nie umrze na zawał, na widok nowego ciała
demona? Co jeśli napadną ją jakieś okropności? Trolle z rogami,
śmierdzące najobrzydliwszym fetorem, którego obrzydliwość i
niespotykany "zapach" urwą jej nos, nawet jeśli nie zdąży
go powąchać? Czy była gotowa?
Nie;
na coś takiego nie można było być gotowym.
Co
mówił mag?, zastanawia się, przemierzając fosę. „Dwór Siedmiu
Lęków to nie jest zwykły zamek. Zamek Straceńców to mordownia,
ale ten zamek... Nikt nie wychodzi z niego żywy. Własne lęki będąc
cię wykańczać, znając twoje słabości i pożerać twoje dobre
uczucia, dopóki cię nie zabiją. Żaden demon, śmiertelnik, upadły
anioł... żadna zła mara nie boi się bardziej niczego. Ten zamek
to śmierć. To samobójstwo by chcieć tam iść. To tak jakbyś
wbiła sobie sztylet w serce i chodziła z nim po cmentarzu. Żywa,
ale jednak martwa i czekająca na pierwszego drapieżnika, który
dopełni agonii”.
Po
fosie czekała na nią tylko mała furteczka, skrzypiąca
przeraźliwie już w pierwszej chwili. Wokół cały dwór otoczony
był gęstą, ciemną mgłą. Tak tajemniczą i mroczną, że żołądek
Laury wykonał dwa pełne obroty, a ona ledwie powstrzymała się od
zwymiotowania ze strachu. Jednak nie po to przyszła, prawda? Nie po
to by bać się czegoś takiego.
Nie
zastanawiając się ani chwilę dłużej, przebiegła całą drogę
aż do drzwi strasznego dworu. Serce waliło jej jak oszalałe. Nie
czuła strachu, ale jej serce fiksowało. Czuła, że on tu jest. Że
to dla niego jej serce bije tak mocno.
*
–
Musisz wyjść, Katia. Chcę zostać sam.
–
Ale ja nie chcę – zaprotestowała. – Zawsze jest tak samo!
–
Jasna cholera! A ty znowu swoje!
–
Uwielbiam, kiedy się denerwujesz – powiedziała do niego Katia. –
Jesteś wtedy taki męski... – wymruczała sugestywnie.
–
Ty i twoje brudne myśli – wymamrotał Gavin. – Zastanawiam się,
jakim cudem wytrzymałem z tobą te dwa lata.
–
Bo jestem fantastyczna w łóżku – odpowiedziała za niego
czarownica. – I teraz bardzo tego potrzebujesz. – Zaczęła
masować jego kark. Odgarnęła do tyłu swoje włosy i nagim ciałem
przylgnęła do jego pleców. Zębami skubnęła jego ucho. –
Pomagam ci o niej zapomnieć. Wcale jej nie potrzebujesz. Wystarczy,
że masz mnie. Ja dam ci więcej niż ona kiedykolwiek była w
stanie.
–
Nie odczynisz uroku – powiedział sam do siebie. – Ona może to
zrobić.
–
Nie bądź naiwny, Gavin. – Zirytowała się kobieta. – Minęły
dwa lata, a ona nawet się tu nie pojawiła. Dla nas to krótki czas,
ale dla niej... Teraz powinna mieć już dziewiętnaście lat. Jest
kobietą, nie dziewczynką, lepiej wie, czego chce. Nie jest też
głupia i nigdy w życiu nie zakochałabym się w demonie. Jest
okropną niewdzięcznicą i nigdy w życiu nie zrobiłaby też czegoś
dla kogoś innego!
Gavin
westchnął. Wiedział, że Katia ma rację. Laura na pewno cieszyła
się z obrotu sprawy i korzystała z tego, że była wolna...
Poniekąd...
Dalej
należała do niego i bez jego zgody nie mogła wrócić do świata
ludzi. Utknęła w jego świecie, co sprawiało, że jego egoistyczna
natura żyła nadzieją, że dziewczyna kiedyś może tu przyjdzie z
żądaniem by pozwolił jej odejść.
Dalej
ją kochał. Kochał ją tak bardzo, że aż bolało, a Dwór Siedmiu
Lęków tylko pogłębiał jego słabości, żywił się tą
miłością. On przez nią słabł, ale dwór rósł w siłę. To
właśnie dlatego go tu zesłano, a nie gdzieś indziej.
W
pewnej chwili z hukiem zmaterializował się w komnacie Trent. Skrzat
trzymał w rękach kryształową kulę.
–
Przybyła, panie. – Oznajmił i skłonił się. Podał Gavinowi
kryształową kulę, a gdy spojrzał w nią, zobaczył tylko cień
przemieszczającej się postaci.
–
To ona? – zapytała zazdrośnie Katia.
Nie
odezwał się. Wstał i spojrzał na nią.
–
Ubierz się. Pójdziesz po nią i przyprowadzisz tu.
*
–
Czego tu chcesz?
W
drzwiach pojawiła się młoda kobieca postać. Katia – Laura
rozpoznała głos i sylwetkę czarownicy.
–
Muszę się zobaczyć z Gavinem – odparła dziewczyna.
Czarownica
spojrzała na nią z niechęcią.
–
On nie chce mieć z tobą nic do czynienia – odparła szorstko. –
Dobrze mu ze mną i z nikim innym.
–
Nie chcę go – powiedziała Laura. – Jest twój. Chcę tylko z
nim porozmawiać. Chcę odzyskać wolność, a to niemożliwe, dopóki
on mi jej nie da. To wszystko. Później po prostu odejdę i nigdy
więcej mnie nie zobaczysz.
–
Ta, jasne. – Prychnęła Katia. – Myślisz, że to takie proste?
–
Tak właśnie myślę.
–
Wynoś się – odparła zniecierpliwiona kobieta. – On cię nie
chce, a ja tym bardziej.
Zatrzasnęła
drzwi przed nosem Laury. Dziewczyna zagryzła wargi i policzyła do
dziesięciu, gdy drzwi znów się otworzyły. Katia wygląda na
zniechęconą.
–
Co ty tu jeszcze robisz? – zapytała ze złością.
–
Czekam aż przestaniesz być suką – odparowała Laura. –
Naprawdę nie mam zamiaru spędzić tu więcej czasu niż potrzeba.
–
Nienawidzisz go, co? – zaczepiła ją Katia. – Chcesz się na nim
zemścić?
Laura
spojrzała na nią ze znudzeniem.
–
Chcę już sobie stąd pójść. A im dłużej będziesz mnie tu
trzymać, tym dłużej zajmie mi negocjacja.
–
Negocjacja? – wybełkotała Katia.
–
Nie bądź głupia – zganiła ją Laura przemądrzałym głosem. –
Myślisz, że pstryknie palcami i tak po prostu da mi odejść? Tym
bardziej teraz chce mieć wszystko i wszystkich dla siebie. Ale ja
mam dla niego dobrą propozycję, więc myślę, że wrócę do
siebie jeszcze przed obiadem. Mag robi doskonały wywar z lauru i
winorośli.
–
Fuj – mruknęła Katia i przesunęła się by wpuścić dziewczynę
do środka. – Tylko tobie mogłoby smakować to obrzydlistwo.
Laura
zachowała spokojną minę, ale w głębi duszy cieszyła się, że
udało jej się z Katią. W przeszłości kobieta jej nie znosiła i
Laura nie dziwiła się, że wciąż tak jest.
–
On już na ciebie czeka – powiedziała do niej Katia, gdy zaczęły
się wspominać po schodach na górę. – Wiedział, że
przyjdziesz.
–
Tym lepiej. Szybciej wyjdę.
*
Komnata
była zadziwiająco jasna. Jak na nazwę dworu i jej mieszkańców
wewnątrz domu było jasno. Stwory mroku nie lubiły jasnego światła,
wiecznie żyły w cieniu i potrafiły znieść jedynie złe emocje.
Jednak gdy Laura i Katia napotkały po drodze zgraję wróżek,
dziewczyna była zdziwiona.
–
Odbywają karę – powiedziała do niej cicho Katia.
–
Myślałam, że wróżki to dobre stworzonka – powiedziała z
powątpiewaniem.
– Z
natury tak, ale mają własną wolę i niektóre zostają skuszone
przez złe stwory by wykorzystały swoją białą magię przeciwko
sobie nawzajem, do jakichś złych celów. Nie ważne, co zrobiły –
zawsze zostają sprowadzone właśnie tu, do Dworu Siedmiu Lęków i
odbywają swoją wieczną pokutę.
–
Wieczną? – Laura wyszeptała.
–
Zrobiły coś złego. Nie ważne, co tak naprawdę, zawsze kara jest
ta sama: wieczność w Dworze Siedmiu Lęków.
Laura
poczuła się zagubiona.
–
Czy złe stworzenia nie powinny mieć dostępu do tych dobrych?
–
Nie mają. To zawsze te dobre szukają zachęty. Niektóre po prostu
szukają jakiegoś powodu by przejść na stronę zła. – Machnęła
ręką. – Wystarczy, i tak powiedziałam ci za dużo. Chodź, Gavin
jest strasznie niecierpliwy.
*
Weszła
do pięknego pokoju, czekając na widok najbrzydszej istoty jaka
kiedykolwiek istniała. Jednak to, co zobaczyła, zdziwiło ją
ogromnie. Bardziej niż to, co zazwyczaj widywała...
Zobaczyła
siedzącego do niej plecami półnagiego mężczyznę. W jej
wspomnieniach pojawił się ten sam obraz. Jakby w ogóle się nie
zmienił...
–
Będziesz tam stała i się gapiła? – Obejrzał się na nią przez
ramię. – Czy może usiądziesz i się pogapisz?
Przełknęła
ślinę. Znała ten głos. Tak, jego głos też się nie zmienił.
–
Nic się nie zmieniłeś – powiedziała, wciąż stojąc w tym
samym miejscu, co poprzednio.
–
Chodź tu i nie mądruj już – powiedział sucho.
Podeszła
i wspięła się na łóżko obok niego. Nawet na nią nie spojrzał.
–
Zdejmij buty i połóż się na brzuchu.
Machnęła
nogami, a buty same spadły z jej stóp. Chwilę odczekała i na
czworakach poczołgała się dalej na łóżko. Jej serce zabiło
szybciej. Powoli położyła się na plecach i przeturlała na
brzuch. Wtuliła twarz w pachnącą poduszkę. Dobrze znała ten
zamach.
–
Ty też nic się nie zmieniłaś – powiedział po dłuższej
chwili. Położył się obok niej na boku i dodał: – A
przynajmniej z charakteru.
Laura
westchnęła. Czuła się dziwnie w takiej pozycji. Powoli
przewróciła się na bok, a później na plecy i usiadła. W głowie
kręciło jej się do zapachów.
–
Nie wiem, czemu to miało służyć, ale nie po to przyszłam –
powiedziała cicho. – Mam tak dużo pytań...
–
Wiem – odparł Gavin. – Ale one poczekają. Minęły dwa lata,
więc może też minąć jedna noc, zanim je zadasz.
–
Dopiero się dowiedziałam i... – zaczęła niepewnie.
– I
na tym koniec. – Poderwał się z łóżka. – A teraz grzecznie
rozsuń nogi. Katia jest w tym beznadziejna.
*
Obudziła
się obolała i zmęczona bardziej niż zanim Gavin z nią skończył.
Ale może tak jej się wydawało. Cała prawda w tym, że nie chciało
jej się otwierać oczu, chyba jednak nie chciała znać odpowiedzi
na swoje pytania. Ale przecież tak długo zajęła jej podróż tu,
tak bardzo się bała, że nie uda jej się tu dotrzeć. Ale jednak
jej się udało, a on wcale się nie zmienił, i Katia. Nic a nic.
Ale
jej ciało się zmieniło i chyba już zapomniała jak dziwne
upodobania miewają demony, bo wszystko ją bolało po tym...
wszystkim.
Otworzyła
oczy dopiero, gdy zrozumiała, że potrzebuje odpowiedzi. Chciała
wiedzieć: dlaczego? Dlaczego to dla mnie zrobiłeś, a później nie
dałeś znaku życia? Dlaczego po prostu nie pozwoliłeś mi odejść?
Dlaczego?
– Nie
zrozumiałabyś – usłyszała głos za sobą. – Nie zrozumiałabyś
dlaczego tak, a nie dlaczego nie inaczej. Po prostu tak: dlatego. Bo
musiałem.
Zamknęła
oczy, myśląc nad jego słowami. Hmm, no tak, przecież dawniej też
umiał jej czytać w myślach. Dlaczego więc nie teraz?
–
Może gdybyś mi wszystko wyjaśnił, zrozumiałabym. Nie jestem
wcale taka głupia jak myślisz – odparła.
Usiadł
obok niej i westchnął. – Jesteś aż zbyt domyślna. Dlatego
wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego się wtedy nie domyśliłaś,
że Katia wcale nie chciała dla ciebie dobrze, że Elliot nie
chciał. Tylko ja mogłem być dla ciebie dobry. Tylko ja.
–
Przykro mi – odparła bez uczuć. – Mi takie życie nie pasowało.
Nie chciałam życia w poniżeniu, z dala od światła. Potrzebowałam
czegoś więcej.
Objął
jej twarz i zwrócił jej spojrzenie na swoją. Jego oczy błyszczały.
– A
co ja mogę powiedzieć? Co ja mogę powiedzieć? – powtórzył z
naciskiem. – Od chwili, gdy się pojawiłaś, nie mogłem żyć bez
ciebie. Żyłem latami, ba! całymi wiekami żyłem bez celu,
obojętny na wszystko, i wtedy... pojawiłaś się ty... A teraz to
już koniec. Bo nic więcej nie mogę zrobić.
–
Koniec czego? – zdziwiła się, otwierając szeroko oczy.
–
Koniec wszystkiego – oznajmił spokojnie. – Jesteś od dziś
wolna. Nie należysz już do mnie. Możesz odejść. Twoje
wspomnienia znikną. Obudzisz się jako ty, ale nie będziesz niczego
pamiętać. Te trzy lata wypełnią ci inne wspomnienia. Będziesz
pamiętać te trzy lata inaczej. Mnie nie będziesz pamiętać. –
Przełknął. – Iwrócisz do życia jako wnuczka Maga. A w twoich
wspomnieniach on będzie już martwy. Tak jak ja w rzeczywistości.
–
Nie! – krzyknęła ze strachem. – Nie możesz! Ty... ty! Ty
tchórzu, ty!
–
Do zobaczenia... kiedyś – wydusił i zniknął.
Dopiero
po chwili zrozumiała cały tragizm sytuacji. Nie dostała
odpowiedzi, wykorzystał ją i teraz postanowił, że pozwoli jej być
wolną... za cenę pamieci. Nie będzie go pamiętać. Tego było już
dla niej za wiele. Cała zalała się łzami, łkając i bijąc
pięściami w poduszkę.
Czy
tak wyglądał ich koniec? Złamane serca i łzy? Czy to naprawdę
był koniec? Czy te lata kochania go się skończyły. Miała ich
wcale nie pamiętać. Nie było już Laury i Gavina...
...była
tylko Laura.
I...
niczego już nie pamiętała...
Kim była?
Kim była?
Gdzie
była?
Kogo
kochała? A raczej kogo kocha...
Nie,
to już nie było ważne. Wkrótce Gavin zniknie z jej myśli. To
wszystko miało już wkrótce zniknąć. Na zawsze.
__________________________
Długo mnie
nie było. Ale wróciłam. Zawsze wracam.
Okej, teraz chyba mogę cię zabić.
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ TAK ZAKOŃCZYĆ ICH HISTORIĘ?! Pół roku czekałam na kontynuację, a ty tak po prostu postanowiłaś wymazać jej pamięć?! Pozwól zacytować - Dlaczego?! I ja nie przyjmę odpowiedzi: dlatego. Jasne? Mam prawo wiedzieć, dlaczego postanowiłaś poskakać sobie po moim sercu i powbijać w nie sztylety. Prawie się poryczałam, a to naprawdę nie lada wyzwanie, bo ja nigdy nie płaczę. Nawet na pogrzebach :/
Kochasz niszczyć mi psychikę i dobry humor, c'nie? Jak ja mogę cię jednocześnie nienawidzić i ubóstwiać za to, że bawisz się moimi emocjami jak szmacianą lalką? Powinni cię za to zamknąć w tym walonym Dworze Siedmiu Lęków.
Tak btw, on został uwolniony, skoro Lau (czytaj: prawdziwa miłość) przyszła do niego? :? Jestem skołowana.
Tak poza tym dziękuję ci za to, że wstawiłaś tu tą piosenkę. Boże, jak ja dawno jej nie słyszałam. Tyle wspomnień :') Mimo wszystko ich nowe piosenki to już nie to samo.
Papa ;*
PS Wszyscy doskonale widzą, że wróciłaś, więc nie musisz się tym chwalić na prawo i lewo :D
Dwór Siedmiu Lęków to autorski pomysł, proszę nie kopiować xDDDDDD
UsuńWszyscy to znaczy ty? :D Nie ma co, głos Chrissy jest boski nawet po tak długim czasie. Btw, to moja ulubiona stara piosenka ATC. Teraz kocham "Forget Me Now", "Runaway" i "Wasteland". Uprosiło się mamę, żeby w empiku kupiła xD Haha, ale nie mam całej płyty, bo za droga dla mnie. Ostatnio i tak już dostałam płytę Ariany, a potem mi kupili 7/27 mojej ukochanej Piątej Harmonii. Czy tylko to moje odczucie, czy one zrobiły się zbyt seksowne (zawsze były, ale teraz ten seks zaczął im wyciekać bokami xd)? Big Bad Wolf i All In My Head są jak... seks x20. Anyway XDDD
Hmm. Nie. Nie został uwolniony, bo mimo wielkich chęci przecież nie wyznali sobie miłości. A ja wiedziałam, że tak to się musi skończyć. Bądźmy realistami, Kasiu, oni nie mogli być razem. On już zawsze będzie demonem, a ona nagle nie dostanie super sił i nie zostanie czarownicą. Nie założą sobie super-rodzinki, bo... wyobrażasz sobie urodzić demona?
Dobra, nie xD Zapomnij o tym. Tak się skończyło i kropka. Ja od początku nie widziałam dla nich przyszłości. Tak się skończyło, bo inaczej nie mogło, Kasiu. Nie chcę niszczyć nikomu psychiki, ale przypomnijmy, że ja jestem sadystką i lubię się znęcać nad bohaterami moich opowiadań. Po to ich tworzę - przelewam w nich swój żal, swoja złość i każdy najmniejszy niedoskonały fragment siebie, by móc stworzyć coś dziwnego, niedoskonałego, ale wzruszającego i prawdziwego. Bo mimo tego, że to historia typu fantasy, jest prawdziwa i szczera. Ja ją tak czuję, nie wiem jak ty, czy ktoś inny, ale właśnie dlatego jest dobra, bo nie jest słodka. Życie to nie fabryka cukierków i Laura musiała się o tym przekonać. Zgodzisz się ze mną?
Ps. W następnych opowiadaniach już nie będzie bohaterki imieniem Laura xD Już się odzwyczaiłam od dawania swoim bohaterkom tego imienia. Co innego mogę powiedzieć o innym imieniu... xD I nie mówię tu o Gavinie... Ale o tym się wkrótce przekonasz. Jeśli zauważysz ;) A wiem, że jesteś w tym dobra.
O tak, Wasteland jest genialne <3 Zakochałam się w tym teledysku ^^
UsuńWiem, że to nierealne, aby oni byli razem, ale człowiek ma czasem nadzieję, że niemożliwe jest możliwe. Przecież bez tej wiary nie mielibyśmy marzeń :) Walić to, że jestem w połowie pesymistką, a w połowie realistką! Nawet ja miewam marzenia xD
Urodzić demona? Wiesz, że jestem w stanie to sobie wyobrazić :'D
Też jestem sadystką więc rozumiem xD
Tak bwt, siostra zmusiła mnie do założenia Wattpada. CUD! (KatieMarie-Anne - moje imiona takie cudowne xD Nie polecam moich wypocin) Wygodniej czyta się na bloggerze, ale mniejsza z tym xD
"Życie to nie fabryka cukierków" - moje nowe motto życiowe. Tak jak Memento mori <3
Tylko nie Daniel! Bo będzie mi się kojarzył z Trust me! xD Czasami jestem dość spostrzegawcza, ale tylko, jak mi się chce.
Papa